Pożegnanie Moni…

Monia nie była podopieczną naszej fundacji, była moim „tymczasem” z czasów „przed”. W tym okresie zaczęłyśmy wspólnie działać. Jednym z pierwszych tymczasów…Trafiła do mnie w lutym 2007 roku razem z siostrą i szalonym przyrodnim bratem.

Szczeniaki urodzone przez dziką sukę w tartaku.  Jako ostatnia znalazła dom, więc miałam okazję spędzić z nią więcej czasu. Szalony mały czorcik z irokezem na głowie i jedynym piegowatym brzuszkiem, jaki widziałam u szczeniaka.

Gonitwy i sparingi z kotem Bolkiem  – tego się nie zapomina.
Stała się dla nas wszystkich trochę symbolem.
Monia znalazła cudowny dom. Taki dom -marzenie dla każdego psa. Zamieszkała w Krakowie. Najpierw były maile, które rozbawiały do łez, okraszone zatytułowanymi zdjęciami np. Monia plewi maciejkę, Monia spakowana, Monia zatroskana o kolegę, Monia szyje. Nawet myślałyśmy wtedy o wydaniu książki. A potem…pierwsza wizyta poadopcyjna. No cóż, umowa zobowiązuje – ruszyłyśmy na południe.

I tak jak Monia zyskała fantastyczny dom, tak my poznałyśmy dwie niesamowite osoby, ciepłe, serdeczne i wpatrzone w swojego psa jak w obrazek, mimo, że w Moni pozostał pierwiastek niezależności odziedziczony po mamie. Nasz kontakt nigdy się nie urwał.

Od tamtego czasu upłynęło  ponad 14 lat. Nie ma Bolka, z którym toczyła kocio-psie bitwy na niby, nie ma Figo, z którym szalała po górskich łąkach…i niestety nie ma już Moni. Odeszła otoczona najlepszą opieką jaką mogła dostać.

Ewo, Pani Elu…ściskamy mocno i razem wspominamy Monię i wspólne chwile. Tak niewiele, a tak dużo. Bo przecież to wszystko mogło się nie przydarzyć, gdyby los przestawił choć jedno ogniowo w tym łańcuszku szczęścia, po którym Monia trafiła do Was. Dziękujemy Wam za ten cudowny dom, za naszą wspólną znajomość i razem z Wami będziemy wspominać Monię ocierając łzy 

?

Dodaj komentarz