Sonia w domu

W sobotę po 2 tygodniach Sonia wróciła do domu na wsi. W tym czasie została wysterylizowana, więc nie będzie już problemu ze szczeniakami. Zaliczyła też pobyt w psim hoteliku ( dziękujemy Dog Inn hotel dla psów), gdzie okazało się, że należy do dość wybrednych pokarmowo klientów i już trochę zaczęła się rządzić (okazało się, że wobec innych psów jest trochę dominująca i lubi pogonić koty….tak dla samego pogonienia 🙂

Jako wyprawkę Sonia dostała od naszej Fundacji budę i karmę. Do tej pory- z relacji właściciela -spała w stodole. Mamy nadzieję, że będzie chciała korzystać z nowego lokum, bo jest to bardzo solidna, ocieplana buda. Na marginesie – właściciel od razu sam powiedział, że trzeba pod nią coś podłożyć, żeby nie gniła od ziemi. Od razu pojawiła się też świeża słoma w środku. Nie możemu odmówić mu zaangażowania.
Podsumowując -początkowo wyglądało to fatalnie. Wystraszona suka, łańcuch, stado szczeniaków…Taki obrazek polskiej wsi, jakiego nie chcielibyśmy widzieć i jaki chcielibyśmy zmienić. Było też poczucie bezradności, bo 5 szczeniaków to ponad nasze możliwości…Dzięki zaangażowaniu wielu osób, które poświęciły dużo starań i czasu by ogarnąć maluchy udało się znaleźć im domy. Właściciel nie chciał oddać suki, ale chętnie przystał na sterylkę. Przy okazji był czas na spokojną rozmowę. Z wyjaśnień wynika, że Sonia faktycznie czasami była na łańcuchu, bo zdarza jej się uciekać, czasami potrafi złapać za nogawkę obcego w czasie cieczki… Karmiona jest różnie, czasami resztki domowe, czasami resztki sklepowe (np. mięso czy podroby, które są przeterminowane). Suchej karmy stanowczo odmawia (ewentualnie kocia), puszki idą lepiej. Nie sprawia wrażenia psa głodzonego.
I najważniejsze – mimo, że nadal działa zasada ograniczonego zaufania, to po Soni widać było, że nareszcie jest u siebie. Po powrocie ucieszyła się bardzo, była wyraźnie wyluzowana w swoim starym miejscu, obiegła teren i….pobiegła przywitać się z psami sąsiadów. Po drodze jeszcze było małe tarzanie z radości. Chyba faktycznie taka powsinoga w sensie dosłownym 🙂

Rozstaliśmy się jeszcze raz jasno podkreślając, że będziemy kontrolowały warunki i nie będą to wizyty zapowiedziane.

Dodaj komentarz