Historia Trampka
Trampek czekał na dom 1,5 roku. Przeszedł bardzo długą drogę i metamorfozę. Wszyscy mocno trzymajmy kciuki za tę adopcję. A na deser możecie przeczytać wieści z nowego domu:
“ Drogie Panie, uprzejmie donoszę, że razem z Trampem żyjemy, mamy się dobrze, szalejemy z miłości i zrywamy boki ze śmiechu w zabawach z naszym rudym gałgankiem. Trampo jest SUPER!!!!!
Postaram sie oszczędzić Paniom moich zachwytów, achów i ochów, bo im nie ma końca.
No nie da się nie kochać tego gagatka!!
Codziennie małymi kroczkami oswajamy nowe starchy. Trampo spaceruje na długiej smyczy, zwiedza krzaczory i wywąchuje wszystkie zapachy pod czujnym okiem, żeby czegoś nie wszamał. Ale uczy się też chodzić bliżej na luźnej smyczy. Uczy się szybko. Chodzimy na długie spacery, poznajemy inne psy i nowe miejsca w okolicy. Ma już kilku kumpli. Jeszcze nie może z nimi poszaleć tak, jak z Kirą, bo nie ma tu bezpiecznego ogrodzonego terenu ale bryka trochę na długiej smyczy. Nie puszczamy go jeszcze oczywiście luzem. Co prawda ładnie przychodzi na wołanie, ale to zdecydowanie za wcześnie, za dużo rzeczy może go wystraszyć i pewnie sporo czasu minie zanim zaufamy, że wróci na kazde wołanie i w panice nie bryknie na ulicę, nie wpadnie w tarapaty. Będziemy nad tym pracować.
Trampo pomaga czasem zmotywować schorowanego, niedźwiedziowatego sąsiada do spacerów, bo okazuje się, że w towarzystwie gnaty mniej bolą. Chodzi wtedy wolno i jest pełen cierpliwości, kiedy trzeba poczekać, bo kolega odpoczywa na leżąco. Później idziemy już na bardziej dynamiczną część spaceru, zwiedzamy i oswajamy nowe miejsca, odgłosy, nowe bodźce. Mam świra na punkie Trampa i przywiązuję dużą wagę do tego, jakie ma emocje, co może go wystraszyć, co może być trudne, a co jest przyjemne i fajne. Nie robię nic na siłę, staram się dostarczyć doświadczeń, żeby sam przekonał się, że nie ma się czego bać i że przy mnie jest bezpieczny.
Trampo bardzo grzecznie jeździ samochodem, najpierw ze mną na tylnym siedzeniu, później sam, zabezpieczony smyczą wpinaną jak pas i matą do samochodu, dzięki której nie spadnie z siedzenia. Zostaje też grzecznie sam w domu, najpierw na szybkie wyjście do sklepu, za drugim razem na dłużej. Bardzo przypasował mu materac pod dry bed’em, choć na początku obawiał się na niego wejść. (Czasem z różnymi potencjalnie strasznymi rzeczami nie ma trudności, a czasem taki drobiazg jak 5 cm miękkiego o nowym zapachu pod posłaniem bywa nienajłatwiejsze.)
Codziennie odkrywamy coś nowego. Wczoraj np. okazało się, że Trampo pięknie łapie kawałki marchwi w locie, a później sam je sobie podrzuca.
Padłam ze śmiechu i nie nagrałam filmu, ale postaram się kiedyś to uwiecznić.
Wiem, że mam świra, a Trampolina jest teraz „synuniem mamuni”, ale bardzo się staram nie zadusić go miłością i ochronnymi skrzydłami, utrzymać dyscyplinę i wzmocnić w nim pewność siebie. To wspaniały sierściuch i bardzo chcemy, żeby był bardzo szczęśliwy z nami. Zaopiekowany, ale nie przylejony do nas 24/7. Na razie wychodzi dobrze i wierzę, że wraz z oswajaniem kolejnych strachów i z oswojeniem psa i kota będzie jeszcze lepiej, cudownie.
Za nami pierwsza wyprawa do weterynarza. Najpierw pomyślałam, że oszczędzę mu stresu i pójdę sama po pigułę na robale i kleszcze, ale przechodziliśmy obok weta na spacerze, nie było kolejki, więc weszliśmy. Było strasznie, ale nikt obcy go nie macał, nie męczył, nie kłuł. Smaczki nie wchodziły, bo w większym stresie nie jest nimi zainteresowany. Ale np. w klatce i windzie na początku nie chciał smaków, a teraz wchodzi do środka z zadowoleniem i wcina smaki z ręki
I już kończę przynudzać, ale muszę się podzielić jeszcze jednym. Trampo bardzo entuzjastycznie reaguje na naszą uwagę i od razu chce się bawić. Staram się pokazać mu, że miło może być też jak leży i jest głaskany, drapany. Jak zawsze, nic na siłę, nie zmuszam, tylko nakłaniam. I udało się.
Wczoraj pierwszy raz przez kilka minut leżał spokojnie na boku dając brzuch i udka do drapania.
Jeszcze raz ogromnie dziękujmy za ogrom wysiłku i pracy, zeby uratować, zaopiekować i oswoić nasz Krzywy Ryj!!
W następnych wiadomościach postaram się krótko, węzłowato, w kilku słowach.
A teraz czas na fotki z dzisiejszego poranka.