Psie Spotkania

Dziś chciałam Wam napisać o psach tzw. podbiegających czyli puszczanych
luzem „bo mój to nic nie zrobi”. Otóż zrobi i to dużo złego !

Za nim przejdę do sedna, krótki wstęp.

Tekla jest siedmioletnim jamnikiem, adoptowanym przez nas w  sierpniu br.
Nie jest psem po przejściach z traumatyczna historią. Jest psem, który dotychczasowe życie spędził w domu z ogrodem, a co za tym idzie nie jest przyzwyczajona do kontaktów z dużą ilością, nieznajomych psów. O ile początkowo jakoś sobie radziła, to w pewnym momencie zmieniła strategię i zaczęła te psy aktywnie odganiać. Nikomu nie musze tłumaczyć jak uciążliwe jest spacerowanie z psem, który nerwowo reaguje na widok każdego mijanego psa.

Pracę nad zmiana zachowania Tekli zaczęłam kilka miesięcy temu – szkolenie, nauka rezygnacji, skupienie uwagi na przewodniku i do tego godziny obejrzanych webinarów. Włożyłam w to masę energii, czasu, pieniędzy i …nerwów…. Czy naprawdę tak trudno odczytać, że jeśli osoba idąca z psem na Wasz widok schodzi na trawnik lub próbuje Was minąć łukiem to znaczy, że nie chce aby jej pies miał bezpośredni kontakt z Waszym psem. Nie chce żebyście
biegli za nią na maksymalnie rozciągniętej smyczy flexi, żeby Wasz pies mógł się przywitać. Bo Wasz pies MUSI się przywitać z każdym napotkanym psem ! Przez te wszystkie miesiące szkolenia tylko JEDNA osoba zapytała mnie czy psy mogą się przywitać. Reszta osób nachodziła na nas albo z premedytacją, wręcz nas goniąc, albo bezmyślnie gapiła się w komórkę (zmora dzisiejszych czasów…ale o tym następnym razem) i totalnie nie ogarniała co robi ich pies.

Do tego dochodzi druga grupa właścicieli, która puszcza luzem swoje psy i nie jest w stanie ich kontrolować. Nie przeszkadza im, że podbiegają do innych prowadzonych na smyczach czy akurat ćwiczących z właścicielem.  Niestety na jednym z ostatnich spacerów mieliśmy nieszczęście trafić na takiego psa. Podszedł  do Tekli będącej na smyczy, zajętej węszeniem i ją od tyłu zaatakował. Nie straszył, nie warczał tylko chwycił zębami za skórę na kręgosłupie i szarpnął. Po całym incydencie właścicielka psa oświadczyła mi, że ona się stara mieć zaufanie do swojego psa, więc puszcza go luzem. Efektem tej beztroski była obolała Tekla, która wprawdzie nie miała przeciętej skóry, ale ewidentnie bolało ją miejsce, gdzie została złapana zębami. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że kilka miesięcy naprawdę ciężkiej pracy zostało zniweczone w kilka sekund przez bezmyślność, głupotę i beztroskę właścicielki.

Ten tekst dedykuję ww. grupie właścicieli. Wasz pies naprawdę nie musi witać się z każdym napotkanym psem.  Nie każdy napotkany pies ma wystarczające kompetencje socjalne, żeby znosić ileś tam interakcji podczas jednego spaceru. Wasz naskakujący pies też często tych kompetencji nie ma, tylko Wy albo nie jesteście tego świadomi albo o to nie dbacie.

Proszę – kontrolujące swoje psy, a jeśli tego nie potraficie – to nie puszczajcie ich luzem. Czytajcie mowę ciała innych – nie jest z niej trudno się zorientować czy ktoś chce, żeby Twój pies miał kontakt z jego czy nie.
Czy naprawdę chcielibyście, żeby każdy mijany przez Was przechodzień wylewnie się z Wami witał, nie szczędząc uścisków  i poklepywania po plecach? Przenieśmy naszą ochotę do przekraczania osobistych granic na nasze zwierzaki i…szanujmy się. OLGA

Dodaj komentarz